Janusz Gwardiak, Więziennictwo w Guberni Łomżyńskiej (1866-1915), Łomża 2020
„Wbrew wszelkim wyobrażeniom i regulaminom wśród więźniów, zdawałoby się pozbawionych wszelkiego prywatnego mienia, nieustannie kwitł handel. Było to tolerowane przez nadzór, bo nie mogło być niezauważone nawet przez więźnia stawiającego pierwsze kroki w miejscu odosobnienia. Cytowany wcześniej Urke Nachalnik już pierwszego dnia pobytu w więzieniu był zaskoczony pytaniami więźnia kalifaktora – korytarzowego, czy ma coś do sprzedania. Dla niego było oczywiste, że więzień nic nie mógł mieć. Dalsza rozmowa przypominała jego edukację handlową. Korytarzowy mówił: „Jak to nie masz? A ubrania, skoki (buty), bieliznę, a sak? (…) możesz to wszystko sprzedać, a w zamian ja ci dam trochę gorsze ubranie i dopłacę pieniędzy, które się przydadzą (…)”.
„Więźniowie nieustannie handlowali nawet w najsurowszych reżimach. Sprzedawali część przydziałowego chleba, porcje obiadowe, ubrania (nagim administracja zmuszona była wydawać inne), wytwarzane lub przemycane drobiazgi, a nawet własną tożsamość (przegrane czy sprzedane nazwisko utrudniało na długo bądź nawet uniemożliwiało wówczas identyfikację). W ten sposób więzienia Rosji i Syberii nie były wolne od tzw. Iwanów Niepomnych, Niepomiaszczich. W celach przebywali wyspecjalizowani handlarze, tzw. majdaniarze, posiadający monopol na handel wódką, prowadzący swoiste domy gier hazardowych. Mieli oni swoich pośredników. Organizowaniem handlu więziennego zajmowali się także więźniowie funkcyjni, gdyż z racji swych zadań posiadali naturalne kontakty z innymi skazanymi, jak chociażby wspomniany już koridorszczyk Beniek. Dochodziło także do handlowania z przebywającymi na wolności”.
„Sytuacja kobiety więźniarki była odbiciem ogólnej sytuacji kobiety w Rosji, dużo gorszej niż sytuacja poddanych mężczyzn, w tym szczególnie ciężka w okresie ostatnich trzydziestu lat XIX w. Kobieta była pozbawiona nawet tej niewielkiej ilości praw politycznych, jakie miał mężczyzna. Było przed nią zamkniętych wiele zawodów, a prawo do wykształcenia bardzo ograniczone. Posiadała też ograniczone prawo do dziedziczenia. Za równorzędną z mężczyzną pracę otrzymywała niższą płacę. Prostytucja była zalegalizowana. Znalazło to swoje odbicie w kryminalnym, materialnym i procesowym prawodawstwie. Prawodawstwo kryminalne wyznaczało okrutne kary dla kobiet za specyficznie żeńskie przestępstwa. I tak przykładowo za spędzenie płodu przewidywało karę więzienia na okres 4–5 lat, z jednoczesnym pozbawieniem wszelkich szczególnych praw i przywilejów. Za dzieciobójstwo nieślubnego dziecka, spowodowane przez matkę chociażby ze wstydu, winna najczęściej skazywana była na katorżniczą pracę. A trzeba przyznać, że tego rodzaju przestępstw, a więc i kobiet więźniarek u schyłku XIX w. i na początku XX w. było dużo. Przykładowo, we wrześniu 1885 r. na stacji kolejowej w Szepietowie, Julia Marchlewicz (l. 20), panna, zabiła swe nieślubne dziecko”.