Śladami przodków po Kolnie i okolicy – fotorelacja 

Amanda Miryem-Khaye Seigel – aktorka i śpiewaczka z Nowego Jorku odwiedziła w niedzielne przedpołudnie Kolno, świętujące 600-lecie nadania mu praw miejskich, i okolicę, pragnąc być w miejscach życia swoich przodków, którzy w 1935 roku opuścili to miasto, emigrując do USA. Mogła ona zobaczyć m.in.: budynek komory celnej w Wincencie, cmentarz żydowski w Kolnie, budynek kolneńskiej synagogi, a także odbyć spacer ulicami dawnej części miasta, przy której zachowało się wiele pożydowskich posesji. Znajdują się tam budynki i fragment brukowanej ulicy przypominające aurę przeszłości miasta i jego dawnej kulturowej różnorodności. Amanda była też na zaniedbanym (niestety) miejscu pochówku ofiar hitlerowskich mordów w Kolimagach i w trudno dostępnym, lecz godnie utrzymanym miejscu mordu w Mściwujach (przy polnej drodze do Śmiarowa). 

W pinkasie Kolna znajduje się taki oto opis wydarzeń, które te miejsca upamiętniają:

„15 lipca 1941 r. Niemcy rozkazali, aby wszyscy mężczyźni od 16 roku życia zebrali się na rynku. Poinformowano, by wzięli ze sobą jedzenie na jeden dzień, bo zostaną zaprowadzeni do pracy. Spośród zgromadzonych wybrano przede wszystkim młodych dobrze wyglądających (między innymi mojego brata Icchaka Chludniewicza). Zapakowano ich na cztery ciężarówki i zawieziono w kierunku Kolimag. Samochody zrobiły kilka rund. Wywiezionych mężczyzn nikt już więcej nie widział. Początkowo nikt w miasteczku nie wiedział, jaki był los tych wywiezionych. Kilka dni później Polacy opowiedzieli, że ziemia na transzejach wykopanych przez Sowietów przy dawnej granicy z Prusami Wschodnimi podnosiła się i drżała…

Pośród ofiar pierwszej akcji znalazł się też nauczyciel Jankl Burak i Mosze Josf Etkowicz. Obaj starali się u władz niemieckich, aby w Kolnie utworzono getto i mniej więcej znormalizowano żydowskie życie w miasteczku. Mordercy z Gestapo, którzy przeprowadzili tę akcję, wepchnęli ich do ostatniego wozu i zamordowali razem z innymi.

Trzeciego dnia po tej akcji Niemcy poinformowali, że wszyscy starsi oraz kobiety od wywiezionych mężczyzn mają się stawić przy budynku magistratu. Kobietom nakazano zabrać wszystkie wartościowe rzeczy oraz jedzenie, bo zostaną zawiezione do swoich mężów i synów. Zdesperowane kobiety oraz starcy zebrali się o określonej godzinie i przynieśli ze sobą biżuterię oraz cenne przedmioty. Stały tam już ciężarówki i Gestapo. Kazano im oddać paczki niby jako bagaż. Umieszczono ich na ciężarówkach. Wywieziono wszystkich do wsi Mściwuje koło Stawisk i tam zamordowano.

Pewnego ranka, pod koniec lipca, nakazano pozostałym Żydom, aby stawili się na rynku. Tam rozegrały się straszne sceny. Rozjuszeni gestapowcy wyrywali malutkie dzieci z matczynych rąk i rozbijali o bruk. Kobiety i strasze dzieci wywieziono na ciężarówkach do Mściwujów. Mężczyzn zaś zapędzono na nogach w kierunku wsi Kolimagi. 

Pośród mężczyzn był rabin miasteczka reb Kapan. Stał na rynku śmiertelnie blady, owinięty w tałes i szeptał cicho modlitwę.

Jankl Krelnsztejn próbował uciec z punktu zbiórki. Niemiecka kula dopadła go i zabiła.

Po trzeciej akcji pozostało w Kolnie około 80 Żydów. Pracowali u Niemców i ich rodzin. W pierwszych dniach sierpnia zabrano spośród nich kobiety i wywieziono do Mściwuj. Kilka dni później wywieziono ostatnich mężczyzn i zamordowano ich w Kolimagach.

Wśród ostatnich zamordowanych kobiet była moja matka Debora Chludniewicz, moja najmłodsza siostra Cirele, Chajcie Karliński (z domu Krelensztejn), Riwcie Remba (z domu Karliński) i jej córeczka Rut”.

Amanda zwiedzała również Łomżę, w której zatrzymała się na nocleg. Nasze miasto bardzo się jej podobało.